wtorek, 10 listopada 2015

Rozdział pierwszy: Dziewczyna z zielonymi włosami


To coś nie ma kształtu ani imienia, 
ale ktokolwiek tędy przechodzi, ten czuje, 
że się wyłania i idzie za plecami krok w krok, 
niczym rwący potok.
– Tarjei Vesaas

Był blady – chorobliwie blady. Nie posiadał łagodnej, alabastrowej cery nadającej wdzięku i swoistego uroku. On naprawdę, niezaprzeczalnie, w pełnym tego słowa znaczeniu był blady. 
Gdy trzymał w palcach kartkę papier niemalże zlewał się z jego dłonią. I co może jeszcze ciekawsze i ekscentryczne wcale nie należał do albinosów. Mógł się pochwalić nieokiełznaną strzechą kruczoczarnych kosmyków, wyglądających jakby czesał się miotłą, a nie grzebieniem. Oczy – dwa, bezdenne kratery pochłonięte przepastną ciemnością. 
Każdy kto choć raz w nie spojrzał już na zawsze zachowywał to zdarzenie w pamięci. Każdy przypadkowy przechodzień, nauczyciel, sprzedawca w sklepie, taksówkarz czy kasjerka w McDonaldzie. Piękno i mrok ścinały się na granicy tworząc zupełnie nową odmianę makabry i urzeczywistnieni ludzkiego strachu. 
Wypełnione gorzkim cierpieniem oczy dziecka to najgorszy z możliwych doświadczeń życiowych. Prawdziwa gorycz, bezsilna złość, próba pogodzenia się z własnym losem i bezpardonowy wyścig życia ze śmiercią. To nie były oczy piętnastoletniego chłopaka. Było w nich coś upodobniającego go do zaprawionego w boju żołnierza, który na własne oczy widział jak jego rodzinę miny rozdzierają na drobne, nic nieznaczące kawały mięsa, połacie skóry i skrawki ubrań. 
Smukłe, długie palce aż prosiły się o przejechanie po fortepianowych klawiszach z kości słoniowej, lecz ich właściciel wolał wywierać nimi nacisk na ołówkach HB i B4. Miał ostre, zacięte rysy twarzy, które tylko pogłębiały chłód bijący od niego. Sylwetka z podkurczonymi nogami i opartym na kolanach zeszycie, przywodziła na myśl surrealistyczną wizję anioła śmierci, spisującego przyszłe ofiary mrocznego żniwiarza. Nikt by się specjalnie nie zdziwił, gdyby wnet skóra na jego plecach rozwarła się i wysunęły ogromne, czarne skrzydła pokryte pierzastymi piórami.
Jego mimika – delikatnie przygryziona lewa, dolna warga; przymrużone w skupieniu oczy; nosek zmarszczony jakby powietrze rozrzedził wyjątkowo obrzydliwy zapach – były solidnym świadectwem tego iż chłopiec nie ma żadnych problemów z koncentracją i doskonale radzi sobie z wyznaczonym zadaniem. Wcześniejsze testy wykazały również, że ma wysoki poziom IQ, nie stwierdzono żadnych chorób psychicznych (ani podobnych przypadków u przodków), bądź upośledzeń umysłowych. 
Jedynym schorzeniem („niedopatrzeniem boga” – jak mawiała jego matka) jakie kiedykolwiek miał okazję zasmakować była astma. Nie było to rzecz jasna nic poważnego. Rzadko zdarzały mu się problemy z oddychaniem, a jeśli takowa sytuacja akurat zaistniała używał inhalatora. Zawsze pilnował, aby mieć przy sobie lekarstwo, choć od kiedy skończył jedenaście lat ataki miewał wyłącznie w wyjątkowo stresujących sytuacjach jak egzaminy semestralne czy wystąpienia publiczne. To ostatnie skończyło się wraz z popisem sprzed dwóch lat kiedy to deklamując wiersz Sylvii Plath „Godziny poranne” na dniach poetyckich zaciął się w połowie nie mogąc napełnić płuc powietrzem. Zaczął się trząść i rzęzić ze wszystkich sił, starając zaczerpnąć choć odrobinę życiodajnego powietrza. Nie przyniosło to żadnego skutku. Dyrektor szkoły, tęgi Timothy Kenty z wielkimi, okrągłymi okularami, spodniami khaki, cieszący się ogólnym brakiem szacunku i posłuchu pośród uczniów zakompleksiony pięćdziesięciolatek, był tak zaskoczony, że w pierwszej chwili nie pojął, że jego uczeń może umrzeć. Zaraz jednak – gdy nikt nie reagował – zreflektował się i rzucił biegiem w stronę chłopca. Zanim tłuste cielsko Kenty’ego wtoczyło się na scenę wśród trzasków i jęknięć protestu drewnianego podestu, biedak zemdlał z niedotleniania i padł jak kłoda. W porę jednak zadzwoniono po karetkę i ratownikom udało się przywrócić ucznia między żywych.
„On zawsze był dziwakiem, ale to co powiedział, gdy lekarzom udało się go uratować wstrząsnęło chyba wszystkimi, którzy wtedy byli na sali. Podniósł się, z charakterystycznym dla siebie stoickim, graniczącym z absurdem, spokojem, spojrzał na ratownika i z namacalną frustracją wyrzucił z siebie >>Czemu to zrobiliście? Czemu mnie uratowaliście? Życie sprawia mi ból. Przed momentem doznałem chwilowego ukojenia, a teraz cierpienie powróciło. Czemu muszę żyć w tym więzieniu?<< ” – relacjonowała jedna z nauczycielek, w Gimnazjum imienia Prestona Wolfa, w wywiadzie do artykułu mającego ukazać się na łamach gazety Philadelphia Inquirer. W końcu uczeń, który nieomal umarł na deskach sceny jednej z najlepszych szkół w Filadelfii to wprost wyborny temat do małej rubryki poświęconej niewydolności kadry nauczycielskiej.
Po tym incydencie chłopak stał się w szkole czymś egzotycznym, tygrysem w zoo podziwianym na odległość, przez ogromną szybę z pleksiglasu. Dzieci omijały go szerokim łukiem, co jakiś czas zerkając przez ramię czy rzucając ukradkowe spojrzenia. W ich pamięciach na długo wyryły się jego pierwsze słowa po cudownym zmartwychwstaniu. Oddzielony od reszty świata polem siłowym powoli zaczął oswajać się z myślą, że skazano go na samotne podążanie przez korytarze i cele więzienia. Odciął się całkowicie od pozostałych uczniów oraz nauczycieli. 
Z czasem, gdy sprawa przycichła,  przestano zwracać na niego zbytnią uwagę. Stał się zwykłym bezimiennym cieniem snującym się przez korytarze. Nie miał obiekcji co do bycia niewidzialnym. Co więcej, wyjątkowo odpowiadał mu taki układ. Nikt nie rozmawiał z nim, a on nie musiał prowadzić wymuszonej konwersacji.
Wszystko się zmieniło, gdy zaledwie kilka dni po piętnastych urodzinach chłopiec zaczął wysyłać pośrednie sygnały iż dzieje się coś bardzo, bardzo złego. To odmieniło całe jego dotychczasowe życie. I Życie jego bliskich.
Salome Sullivan przeglądała akta Charlie’ego Dandridge, owego feralnego chłopca, na którego życiorys składało się około pięćdziesiąt kartek notatek wcześniejszych psychiatrów, kilkanaście świstków z negatywnym wynikiem na obecność zespołu Asbergera, Tauretta i różnych tym podobnych. Karta pacjenta z udokumentowanym przebiegiem astmy oraz kilkoma pomniejszymi przeziębianiami. Charlie raz chorował na przewlekłe zapalenie ucha, ale doszedł do siebie nie tracąc słuchu, choć czasem skarżył się, że odczuwa wrażenie jakby wata wypełniała mu prawe ucho. Wrażenie szybko mijało, więc można było uznać, że albo chłopak przesadza albo ciężka choroba pozostawiła po sobie plamę nie do zatarcia. Była też i opcja spekulująca o tym iż żaden wcześniejszy czynnik nie ma wpływu na pogłębiającą się głuchotę Charlie’ego. Niemniej jednak była to wyłącznie czcza gadanina. 
Na teście słuchu trzymał się w granicach normy. Miał niewielką wadę wzroku: –0.2 w prawym oku i     –0,25 w lewym. Nie było to jednak, aż tak poważne, aby się na razie tym przejmować. Gdy wada zacznie się pogłębiać będzie trzeba mu sprawić okulary korekcyjne, choć doktor Sullivan bardzo wątpiła iż kiedykolwiek może zajść taka potrzeba. Wada była znikoma, a w jego wieku dużo dzieciaków miewa problemy ze wzrokiem, które zanikają w miarę pięcia się po drabinie rozwoju. A nawet jeśli defekt rozwinie się… Cóż, przypuszczalnie będzie to jeden z jego najmniejszych problemów. 
Jak mawiał jej dziadunio „Jeśli dzieje się coś w twoim mniemaniu bardzo złego to możesz być pewny, że jest wiele rzeczy gorszych”. Doktor Salome Sullivan, wielce oczytana osoba z doktorskim dyplomem i mająca na kącie dwie powieści kryminalne, które osiągnęły zadziwiający – w jej mniemaniu – sukces, była jedną z niewielu osób, które kiedykolwiek zrozumiały sens maksymy dziadka Franklina. Paradoksalnie, ona licealistka z ocenami poniżej średniej, dostrzegała więcej niż jej siostra Lisabell, której stopnie znacznie wykraczały poza przeciętność.  Nikt też nie spodziewał się, że owa leniwa, lekko nierozgarnięta i obdarowana ADHD dziewczynka kiedykolwiek osiągnie tak imponujący sukces. Gdy zdecydowała się pójść na medycynę ludzie z jej miasteczka kręcili głowami z pobłażaniem. Nie wierzyli w nią, a ona chcąc utrzeć im nosa udowodniła, że jeśli się postara jest w stanie osiągnąć wyznaczony przez siebie cel. Co z tego, że ledwo zdała maturę, a jej oceny na studiach wyglądały mniej więcej tak: 3,4,1,3,4,2. Zdała? Zdała. A co więcej była teraz jednym z najbardziej cenionych psychiatrów w Pensylwanii. A jej siostra? Podrzędny chirurg, którego nazwisko zanika w morzu innych lekarzy o tej specjalizacji. Gdy słyszy się nazwisko Sullivan nigdy nie mówią o „Lisabell” a o „rezolutnej pani doktor Salome”, która pomogła już wielu ludziom wydostać się z dna rozpaczy czy wyłowić z oceanu szaleństwa.
Odłożyła zamknięte akta na biurko. Teczka koloru zgniłej pomarańczy uśmiechała się do niej szyderczo. „Ciekawe co na to powiesz, psychiatryczko?” zdawała się mówić. Co ona na to? No właśnie, co ona na to?
Charlie był pierwszym tego typu przypadkiem z jakim się spotkała. Miała na swoim kącie wielu ludzi obarczonych schizofrenią, jednym udało się pomóc innym nie. Lecz Charlie Dandridge… Było w nim coś innego. Przypuszczała, że może być swoiste połączenie schizofrenii paranoidalnej z hebefreniczną. A może nie. Nie potrafiła w tej chwili jednoznacznie zdiagnozować jaka przypadłość mogła gnębić Charliego. Była też opcja, że był całkiem zdrowym chłopakiem, który w dzieciństwie przeżył coś traumatycznego, co odbiło na nim olbrzymie piętno.
Zduszając w zarodku westchnienie, zabębniła skuwką długopisu o blat. 
Charlie nie odrywając ołówka od kartki kątem oka zerknął na swoją nową lekarkę. Ponieważ nie zdradzała żadnych oznak zniecierpliwienia kontynuował pracę, nie zwracając na nią większej uwagi. Lecz w jego pamięci już zdążyła się wyryć specyficzna mimika kobiety. Nie było to zmartwienie, o nie. Coś o wiele poważniejszego, głęboko skrywany dotkliwy ból, rozpacz, która nie przyjmowała określonego kształtu. Po prostu była, naga i bezbronna wystawiona na niszczące działanie żywiołów. 
Charlie nie lubił swoich lekarzy. Każdy obchodził się z nim w podobny sposób jak ze zgniłym jabłkiem z ogrodu Hesperydy. Niby to cenne, ale ani tego zjeść ani sprzedać. W każdym z psychiatrów wyłapał specyficzną nutkę snobizmu i sceptycyzmu. Nie chcieli mu pomóc, chcieli zrobić swoje, zapisać receptę na parę małych, żółtych tabletek i zgarnąć tyle kasy ile się da, specjalnie się nie wysilając. Widział to na pierwszy rzut oka. Ale co do Sullivan nie był pewien. 
Zazwyczaj potrafił rozgryźć człowieka obdarzając go jedynie jednym spojrzeniem. Z nią było inaczej. Niemalże mógł dostrzec zakrywającą jej twarz, groteskową maskę ułożonej kobiety nauki. Skrywała coś pod nią, coś dostępnego wyłącznie dla niej samej. Charlie przypuszczał, że nigdy nie będzie mu dane zajrzeć pod spód. Rzadko można spotkać ludzi o tak złożonej psychice, którzy udają bezdusznych dupków, choć naprawdę są dobrymi, emocjonalnymi ludźmi, którym życie mocno dało w kość.
Doskonale umiał rozpoznać taką osobę, gdyż sam należał do tego, jakże nielicznego, grona. Jeśli miałby oszacować wyniki procentowo stawiałby na nie więcej niż powiedzmy pół procenta ludzkości. Było to jednak, w jego odczuciu, solidne wyolbrzymienie. Może pół procenta Ameryki albo nawet Stanów. Skrywanie swoich emocji pod maską jest sztuką, której tajniki potrafią zgłębić jedynie nieliczni, a jeszcze mniejsza część umie je zastosować i żyć według niepisanych reguł życia człowieka dla którego codzienność jest sceną, na której wystawia jedynie rolę. Wielu tak długo gra, że zaczyna wierzyć w to iż przedstawiane przez nich postacie są realne. Wierzą we własne kłamstwo. Dlatego po uwzględnieniu wszystkich czynników pozostaje niewielki odsetek społeczeństwa, którzy egzystują w sposób zbliżony do Charlie’ego i Salome. 
– Nie będziesz miał nic przeciwko jeśli włączę radio? – zapytała niespodziewanie Salome burząc niezmąconą niczym ciszę.
Charlie uniósł głowę znad szkicownika. Jego ręka przestała pracować. Czarne, bezdenne spojrzenie spoczęło na kobiecie.
– Nie – odparł obojętnym głosem uzupełniając swoją wypowiedź wzruszeniem ramion. Na powrót zaczął kreślić ołówkiem wzory na kartce. – Lubię muzykę. Brzmi inaczej, ciekawie. Wyraża więcej niż słowa. Dźwięk to luksus, a tak niewielu ludzi docenia swój przywilej. To smutne, prawda?
Salome zamrugała zaszokowana. Przeczytała i przeanalizowała skrupulatnie każdą notatkę, którą nakreślili wcześniejsi lekarze Charlie’ego. Z ich relacji wynikało iż sesje przebiegały w schemacie: powitanie, milczenie, rysowanie, pożegnanie. Kobieta nie sądziła, aby tym razem cokolwiek mogło ulec zmianie. Zwłaszcza, że zaraz po tym jak chłopiec zasiadł na wygodnej, pluszowej kanapie w bordowo-czarne pasy, a Salome nakazała mu powiedzieć co go gnębi, wyciągnął szkicownik i kompletnie zatracił się w tworzeniu. Była dobrym psychiatrą, doskonale zdawała sobie z tego sprawę, lecz nie aż tak dobrym. Oprócz siedzenia i bezmyślnego przerzucania notatek w kartotece nie zrobiła nic, aby poczynić jakiekolwiek postępy w sprawie pacjenta. A on nagle sam z siebie się odzywa jak gdyby nigdy nic. 
Nadal nie do końca rozumiejąc co zaszło chwilę temu, doktor Sullivan podniosła się z obrotowego krzesła i w kilku krokach znalazła się przy otwartej szafie. Na jednej z półek stało pokaźnych rozmiarów radio lampowe. 
Cięcia budżetowe, jak często zaśmiewała się jej matka. 
Owe leciwe radio nie było jednak wynikiem braku pieniędzy, lecz sentymentu. Należało do sławetnego dziadunia Franklina, którego cielesna powłoka (aktualnie jedynie kosteczki) spoczywały od prawie jedenastu lat w trumnie, którą zakopano cztery metry pod ziemią na cmentarzu Silent Rose.  Gdzie wywędrowała jego dusza? To na razie nie dane było jej się dowiedzieć. Może jednak kiedyś, gdy i na nią przyjdzie pora, przejdzie przez świetliste bramy i zobaczy po drugiej stronie kochanego dziadka, jedyną osobą na świecie, która kiedykolwiek naprawdę w nią wierzyła.
Salome nie była katoliczką, ale wierzyła w to, że po ziemskim życiu jest coś dalej. Śmierć jest tylko początkiem prawdziwego życia. W końcu każda istota ludzka musiała w coś wierzyć, bez wiary przestaje się być człowiekiem. Ona nas kształtuje, to dzięki niej jesteśmy tym kim jesteśmy. 
Pokręciła chwilę gałką, aby złapać stację, na której wciąż nie puszczają reklam informujących o wyprzedaży kosiarek Briggs & Stratton oraz zniewalającemu działaniu środków na erekcję. Wreszcie znalazła falę aktualnie okupowaną przez starą jak świat piosenkę country Dona McLeana Everybody loves me, baby. Salome pamiętała jak tańczyła do niej w licealnych czasach w trakcie imprez w stodołach. 
Wróciła na miejsce i rozsiadła się wygodnie. Bezwiednie poczęła wybijać nogą rytm. Wnet Charlie poderwał głowę, a ołówek wypadł mu z dłoni, zderzył się z linoleum i potoczył się po podłodze, aż do nogi Salome obutej w czarne, profesjonalne szpilki. Kobieta powędrowała spojrzeniem ku twarzy chłopca. Serce mocniej jej zabiło, gdy ujrzała w pełnej okazałości dwie czarne dziury, studnie bez dna, które sięgały do umysłu człowieka, wabiły go złudnym poczuciem bezpieczeństwa. Czuła to przyciąganie, słyszała w głowie głos nakazujący mózgowi zaprzestania pracy, oddania się w ręce pięknej, niezbadanej, nieco niepokojącej ciemności, w której głębi krył się spokój. Jak śmierć, przemknęło jej przez myśl. 
Raptownie Charlie urwał kontakt wzrokowy kierując spojrzenie na trzymany w dłoniach szkicownik. W radiu coś zarzęziło, strzeliło po czym zamilkło. Salome mrugnęła zdezorientowana. 
Co zdarzyło się chwilę temu? 
– Skończyłem – wyszeptał półgłosem chłopak wyciągając w stronę pani doktor wykonany rysunek. 
Kobieta, nadal lekko zaszokowana rozwojem wypadków przyjęła szkicownik. Zaparło jej dech w piersi. Charlie niedługo kończył dopiero szesnaście lat, a jego rysunek był taki… dojrzały. Przedstawiał twarz młodej dziewczyny, mogącej mieć nie więcej niż osiemnaście lat, z idealnymi rysami, oczami żywo wpatrującymi się w Salome i ustami sprawiającymi wrażenie jakoby zaraz miały się otworzyć i wygłosić litanię po Francusku. Jej twarz otaczały jasne włosy w niektórych momentach muśnięte zielenią. Gdy skończyła zachwycać się walorami artystycznymi pracy przełączyła mózg w funkcję „praca”. Charlie nie narysował tej dziewczyny bez powodu. Coś musiało się pod tym kryć, a jej zadaniem było dowiedzieć się co takiego.
– Gdzie nauczyłeś się tak rysować? – padło pierwsze pytanie mające być delikatnym wstępem do dyskusji.
Charlie nie zamierzał jednak odpowiadać. Wzruszył jedynie ramionami i przez następne kilkanaście minut panowała nużąca cisza. Można było odnieść wrażenie iż powietrze zgęstniało.
– Naprawdę piękny rysunek – brnęła dalej Salome, choć czuła powoli zaciskającą się pętle na szyi. W tym chłopcu było coś prawdziwie niepokojącego. Była lekarzem i spotkała już wielu szaleńców, lecz chyba po raz pierwszy w całej swojej karierze poczuła prawdziwy przypływ strachu. – Zechcesz mi wyjawić kogo przedstawia?
Charlie zrobił gwałtowny ruch głową przez co Salome omal nie podskoczyła. Musiała zachować zimną krew. Do cholery, była psychiatrą. Powinna zachowywać się jak zawodowiec. Ten chłopiec nic jej nie może zrobić. A nawet jeśli zdarzyłoby się coś niepożądanego pokój dalej rezydował jej narzeczony. Najcichszy jęk zwabiłby go do pokoju.
– Dziewczyna z zielonymi włosami – powiedział równie cicho jak poprzednim razem. Ten wyregulowany szept doprawiał jedynie niezbyt wesołą atmosferę. – Ona przychodzi do mnie we śnie i mówi, że muszę zacząć wszystko od początku. 
Salome wzięła głęboki oddech. Pierwszą jej myślą po oświadczeniu Charlie’ego było „Prosta sprawa”… Lecz, gdy rodzice przyszli po syna i zabrali go do domu umawiając się jednocześnie na następną wizytę, doznała przemożonego pragnienia jak najszybszej ucieczki z tego miejsca. Chwile rozważała nawet odmówienie ponownego spotkania z dzieckiem Dandridge’ów. Nie zrobiła tego jednak. 
Leżąc wieczorem w łóżku, przy boku Louisa, przez jej głową przefrunęła myśl iż bardzo źle postąpiła zgadzając się prowadzić sprawę Charlie’ego. Odczuwała prawdziwą, gryzącą trwogę iż przyjdzie jej zapłacić za podejmowanie zbyt pochopnych decyzji. 



Rozdział jest nudny jak falki z olejem, doskonale zdaję sobie z tego sprawę. Ale musiałam wam na początek przybliżyć postać głównego bohatera i istotę problemów z jakimi będzie się zmagał. Musiałam też przedstawić trochę Salome, która choć nie będzie główną postacią będzie miała dość istotne znaczenie dla całej historii. Myślę, że następny rozdział też nie dostarczy wam emocji. Będę powoli wdrażać was w świat w jakim żyje Charlie, bo nie chciałabym skakać od razu na głęboką wodę. Istnieje ryzyko utonięcia. 
Następny rozdział postaram się dodać dokładnie za miesięcy, ale nie wiem jak to wyjdzie w praktyce. Jeszcze nie zaczęłam go pisać, a chciałabym, żeby był konkretny. :) Na razie mój mózg odparowuje po matmie (a to mu może trochę zająć). I muszę też zabrać się za pisanie tekstu na konkurs, co znów zabierze mi czasu. (Po co ja, do cholery, zapisałam się na tą olimpiadę z filozofii?! %$^#**%$#$%). Także, tym pokrętnym tłumaczeniem chcę orzec: mogą pojawić się opóźnienia. (trzymajcie kciuki, oby nie!). 
Pomimo iż pojawiało się tu parę drastycznych zmian w ciągu ostatnich tygodni jestem w punkcie wyjścia... Nie wiem czy to dobrze, ale mnie pasuje. :> Dziękuję za wszystkie wasze komentarze, pod prologiem, pod klownem i pod wszystkim ^^ To bardzo motywuje do działania. 
Muszę do niektórych (czyt. do prawie wszystkich) podskoczyć z komentarzem, bo przeczytane już mam, ale w mózgu mam same iksy i igreki i pisanie komentarzy w takim stanie idzie mi opornie. Ale, nie martwcie się, do każdego w końcu dotrę :3

41 komentarzy:

  1. Jeju jeju jeju mówię oficjalnie, że kocham twój styl pisania. Jest taki konkretny, wszystko się ze sobą ładnie komponuje. Polubiłam Charlie'go chociaż jest troszkę przerażający :p. Jestem ciekawa czy Sullivan zmieni do niego wkrotce zdanie. No i dziewczyna z zielonymi włosami.. Nic tylko czekać na więcej. x

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo miło mi to słyszeć ^^ Charlie wydał ci się w tym rozdziale przerażający? A wiedz, że to dopiero początek *zaciera rączki z uśmiechem kota z Cheshire*
      Dziękuję za komentarz :*

      Usuń
  2. O boże, oczarował mnie twój styl pisania. Chyba zacznę popadać w kompleksy...
    Postać Charlie'go bardzo mnie zainteresowała, choć i wywołała nutę strachu. Jak sobie wyobrażę śnieżnobiałą skórę, czarne jak smoła włosy i oczy...Och to widok piękny i makabryczny zarazem. Czekam na następny rozdział i w wolnej chwili zapraszam Cie do mnie na kolejny rozdział " Księżyc i Blake". Pozdrawiam cieplutko :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ooh, Raven, coś ty w kompleksy? Piszesz według mnie genialnie, więc nie ujmuj sobie nic, ale co ja tam... Ja też czytając niektóre teksty zaczynam popadać w depresję i chcę sobie palnąć w łeb ("Co ja tu w ogóle robię? Kasuje bloga. Nie koniec. Jestem do niczego.")
      Charlie to chyba jeden najlepszych (jeśli nie najlepszy) bohater, jakiego do tej pory stworzyłam. A przynajmniej najlepiej mi się go tworzyło :)
      Pozdrawiam :*

      Usuń
  3. O cholera.. Chciałabym dać upust emocjom pod innymi mocnymi słowami, ale to nieładnie , więc zadowole się cholerą .
    Rozdział napisany genialnie. Masz wspaniały i fascynujący styl pisania. I teraz, po przeczytaniu tego rozdziału mam ochotę schować twarz w kapturze, wejść na swoje konto na bloggerze i usunąć swój blog. Kobieto, ja przy twoim warsztacie mogę się chować!
    Emocje w opowiadaniu są niezwykle czytelne. Czułam tu taki dystans, ale w pełni oddawał to , co tu się działo.
    Wielki plus za to, że głównym bohaterem będzie chłopak. I że nie będzie on super popularnym i przystojnym uczniem, na którego widok nie będą się slinić dziewczyny (tak mi się wydaje, ale jak będzie - nie wiem) . Istne szaleństwo...
    Postać Salome jest również niezwykle intrygująca. Ani jej, ani Charliego za nic nie mogę rozgryźć.
    Pozdrawiam , ślę całusy i życzę weny. ❤
    Aleksandra 111

    P.S. u mnie rozdział pojawi się dziś albo jutro

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ej ty, moja ex-bliźniaczko, masz mi tu natychmiast to odszczekać. xD Nawet nie próbuj robić tego o czym mówić. A jeśli, to wiesz mi na słowo,znajdę ci i zażgam twoimi własnymi żebrami. Piszesz świetnie i masz w to nie wątpić (choć ja właśnie zawsze popadam w takiego doła, gdy czytam coś u cb, ale zapomnijmy o tym na chwilę).
      Wiem, że to dosyć niezwykłe, ale lubię jak chłopcy są głównymi bohaterami., choć nigdy nie wiem czy właściwie uda mi się ich zobrazować - wciąż próbuję. Moja koleżanka ujęła to tak: "Że chłopcy to chodzące maszyny [do robienia dzieci]" :"))
      Co do tych maszyn się zgadzam. Poważnie, rozumiem facetów mniej więcej tak dobrze jak działanie komputera (czyt. wcale).
      Charlie może super popularny to on nie będzie, ale przystojniakiem musi być (w końcu podłożyłam pod niego wygląd mojej drugiej pierwszej miłości <3)
      Dziękuję za miłe słowa. Pozdrawiam :*
      Ps. Wpadnę do siebie niebawem. Nie martw się, nie zapomnę :)

      Usuń
  4. Dziękuję za komentarzu mnie, mam nadzieję, że przeczytasz pozostałe części. Wchodzę na Twojego bloga, a tu mnie wita gif z void Stiles. Perfekcyjnie. Proponuję wyjustować tekst, choć wtedy często wariują akapity. Oczy trochę bolą od białej czcionki... może szarą byś zastosowała, tak jak u mnie? Co do fabuły, wypowiem się później, jak przeczytam więcej i będę coś rozumieć, heh.
    Trzymaj się, powodzenia.
    PS Zapraszam również na mojego bloga z ff o ,,Teen wolf'':
    upadly-marzyciel.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ehhh, nie wiem co się dzieje. Ostatnio mi wyszedł wyjustowany, a teraz coś świruje. Zaraz się tym zajmę :) Zobaczę co z tą czcionką da się zrobić (jak tak teraz patrzę to chyba masz słuszność, że jest trochę zbyt ostra).
      Także, zapraszam do czytania. :)
      Pozdrawiam :*

      Usuń
  5. Trochę zastanawiają mnie słowa lekarki odnośnie wady wzroku chłopaka. Może -0,85 nie jest jakąś cholernie dużą wadą, ale ona ewidentnie bagatelizuje sprawę. To JUŻ jest powód by nosić okulary, a nie "dopiero jak się powiększy". Myślę, że wykształcona osoba z dyplomem, nigdy nie powiedziałaby czegoś takiego. To nie jest znikoma wada. To jest wada, którą już należy się zająć.
    "To nie były oczy piętnastoletniego chłopaka. Tylko zaprawionego w boju żołnierza, który na własne oczy widział jak jego rodzinę miny rozdzierają na drobne, nic nieznaczące kawały mięsa, połacie skóry i skrawki ubrań. Wojownika, który aby przetrwać musiał godziny spędzić w okopach wdychając odór śmierci bijący od swoich poległych kolegów. Który, aby przeżyć godzinami krył się pod ich trupami czekając, aż wojska nieprzyjaciela skończą oblężenie." - nie wiem jak odnieść się do tego fragmentu. Bo widzisz, napisałaś to w taki sposób, że ja do samego końca byłam zdania, że chłopak był na wojnie, widział śmierć swoich bliskich i dlatego jest lekko dziwny oraz niedostosowany do życia w społeczeństwie. Zbyt rozległe to porównanie do żołnierza i przede wszystkim brakuje mi jakiegoś sformułowania, że "jego oczy wyglądały JAK u żołnierza, który bla bla bla". Rozumiesz o co mi chodzi? W sumie gdybym na końcu nie przeczytała, że przyszli po niego rodzice, to nadal bym tak twierdziła.
    Nie mogę na razie przekonać się jakoś do tej psycholożki. Nie odczuwam jej umiejętności i nie zyskała mojej sympatii. Ale ja tak często mam na początku:D Poza tym jeszcze wiele na jej temat nie wiemy, dlatego powstrzymam się z jakimikolwiek opiniami. Natomiast intryguje mnie postać Charliego. I wcale nie uważam, że rozdział był nudny. Pokazałaś nam zarys problemu. Dziwnego dziecka, któremu nikt nie potrafi pomóc. Ma rodzinę, dom, a jednak nie jest tako jak wszyscy. Ciekawa jestem, co przeżył w przeszłości (może rzeczywiście winna jest jakaś trauma) i kim jest ta dziewczyna z zielonymi włosami. Skoro widzi ją tak wyraźnie i systematycznie, śmiem twierdzić, że nie jest to jakaś bujda i wymysł jego chorej wyobraźni. Może to jakiś znak? Może coś znaczyła w jego życiu i dlatego ją widzi, ale tylko w podświadomości pamięta, że istniała? Oj, dużo mi się nasuwa przemyśleń, ale zaczekam do następnego rozdziału. I mam nadzieję, że już nie zmienisz zdania, co do publikowania tej historii ;)

    Powodzenia i weny! ;**

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O kurde, miało być 0,25 -;- Ale kto powiedział, że lekarze czasem nie mogą się mylić? :p Nie, no dobra, pomyślę jak to poprawić.
      Dopiero się uczę i moi bohaterowie razem ze mną. Jestem tak obeznana w okulistyce jak noworodek w alfabecie xD
      Nie, nie zamierzam już nic zmienić (przynajmniej mam taki plan). Jak stanie się inaczej możesz bez zawahania walnąć mnie bejzbolem w łeb. Nie mam obiekcji.
      Jak teraz to czytam to rzeczywiście to porównanie jest jakieś takie niezgrabne. Zaraz nad tym przysiądę (no dobra, może jednak jutro).
      Dziękuję za twój komentarz i rady ^^
      Pozdrawiam :*

      Usuń
  6. Jak można nazwać ten rozdział nudnym jak flaki z olejem?! Sama postac Charliego jest tak cholernie intrygująca i mroczna, że aż na moment nie da się odciągnąć od czytania, chcąc pochłonąć jak najwięcej się da. Uwielbiam takich swirow i dziwakow. Jestem ogromnie ciekawa jak Salome do niego dotrze i jak nawiąże z nim relację. Jedyne co mi się nie podoba, to że muszę czekacyna kolejny rozdział jeszcze tyle czasu. ;/ Tortura jakaś...
    No ale życzę mnóstwa weny i serdecznie pozdrawiam! :)
    pisujesobie.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję. Niezmiernie mi miło, że tak sądzisz. Haha. xD Niestety, nie mam możliwości dodawać częściej jeśli chcę, aby tekst był zachowany na jako takim poziomie. Do tego jeszcze mam ostry zanik weny teraz i ciężko, ciężko idzie.
      Również pozdrawiam :*

      Usuń
  7. No, to jestem! I naprawdę nie wiem, czemu uważasz, że ten rozdział jest nudny. Pierwsze zawsze muszą być bardziej opisowe, bo inaczej czytelnik nie wiedziałby, o co chodzi, A tego na pewno nie można nazwać nudnym, bo główny bohater wydaje się niezwykle ciekawy.
    Podoba mi się, że zrobiłaś z Charliego takiego samotnika, którego wszyscy odrzucili i nikt nie potrafi zrozumieć. Znaczy... jego sytuacja musi być okropna, ale rzadko kiedy spotyka się coś takiego w opowiadaniach (przynajmniej ja rzadko kiedy spotykam xD ). Nie ogarniam, czemu po tym, jak chłopak zasłabł nauczycielka powiedziała gazetom wszystkie te rzeczy. Chyba powinna być bardziej dyskretna, choćby ze względu na dobro ucznia. A tymczasem ona wyznaje, że uczeń miał pretensje, że nie pozwolili mu umrzeć. Chyba wiedziała, że to może się bardzo odbić na jego opinii w szkole :/
    A jeśli chodzi o doktor Salome, to ciekawi mnie jej historia. Z problematycznej dziewczyny z ADHD w bardzo dobrego lekarza. Chyba każdy by tak chciał xD I wiem, że nie bez powodu znalazło się tu miejsce dla niej. Tylko nie wiem, czy zdoła Charliemu pomóc. Na razie przecież nie można jej skreślać, bo nic właściwie jeszcze nie wiemy, ale uważam, że trudno jest pomóc komuś takiemu, jak bohater.
    Przepraszam, że tak krótko i nieskładnie, postaram się następnym razem poprawić xD
    Nie wiem, czy będziesz miała ochotę, ale przy okazji informuję, że u mnie pojawił się rozdział piąty :)
    Weny :*
    http://uwiezieni-w-przeszlosci.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszy mnie twoja opinia. Co prawda to prawda, że na blogosferze w opowiadaniach przeważają, przystojni buntownicy adorowani przez dziewczyny ze swoją sektą przyjaciół. Nie lubię schematyczności dlatego starałam się zrobić z Charliego takiego właśnie samotnika i odrzutka, jak mi to wyszło... Nie mnie oceniać :D
      Co do nauczycielki: ludzie są różni... Być może ona chciała rozgłosu, sławy? Kto ją tam wie jaki miała cel działania.
      O doktor Salome trochę będzie, wbrew pozorom wydaje mi się, że jej historia nie będzie tak pasjonująca, ale wyjdzie w praktyce. :)
      Pozdrawiam :*

      Usuń
  8. Wybacz kochana, że tak długo mnie tutaj nie było, ale brak czasu spowodowany szkołą :( W każdym razie Charlie jest niepokojącym chłopakiem. Na miejscu Salome nie wiem jak bym postąpiła. Astma to moim zdaniem okropna choroba, a kiedy Charlie już praktycznie był jedną nogą po drugiej stronie, został uratowany i zamiast dziękować za ratunek on po prostu zapytał się ratowników, dlaczego nie pozwolili mu umrzeć? Co takiego wydarzyło się w jego życiu, że chciał umrzeć? Do tego rysunek tej dziewczyny, która przychodzi do niego we śnie i twierdzi, że powinien zacząć wszystko od początku? To zdanie nie daje mi spokoju i zmusza do refleksji nad znaczeniem ich. I teraz oczywiście czas na moje kochane spekulacje!! ♥ xD Może Charlie jest jakimś wcieleniem Loretty z prologu? On musi mieć z nią coś wspólnego, bo nie wierzę, że nie xD Albo jest jej wcieleniem, albo poznał ją kiedyś, jest jej synem czy sama nie wiem :P
    Rozdział nie jest nudny- mnie bardzo się podoba :) Matma to zło w najczystszej postaci- mózg po tym przedmiocie to ma dość xD Jednak już wolę mieć 10 matematyk niż 1 angielski ^^
    Czekam na kolejny rozdział z niecierpliwością kochana ^^
    Pozdrawiam Lex May

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ależ nic się nie stało, kochana. Sama wiem jak to jest z tą idiotyczną szkołą. Czasu nie ma, a chciałby się zrobić milion rzeczy. :(
      Charlie... Cóż, będzie nieschematyczną postacią, której nie da się wyczuć (kurcze, przynajmniej taki mam plan). Co do jego powiązań z Lorettą, okaże się, okaże. Chciałabym wszystkich zaskoczyć, ale pewnie do tego nie dojdzie, zwłaszcza, gdy masz tylu domyślnych i inteligentnych czytelników :D
      10 matematyk? o.O Podziwiam odwagę. Ja bym wolała mieć natomiast 10 angielskich, choć sama dobrze języka nie umiem, ale nauczyciel przynajmniej normalny. :P
      Dziękuję z całego serducha za piękny komentarz i pozdrawiam :*

      Usuń
  9. Hej :)
    Dziewczyno wpędzasz mnie w kompleksy :"( Jak można tak dobrze pisać? Bardzo intrygująca fabuła. Naprawdę bardzo mnie zaciekawiłaś.
    Charlie jest ciekawym bohaterem. Co dziwne chyba nawet go rozumiem (ale to się odzywają trzy lata hobbystycznej psychologi i przeszłość). Jestem ciekawa jak to dalej napiszesz.
    Jednego jestem pewna pani doktor znajdzie nić porozumienia z chłopcem, bo oboje nie są tacy jak reszta społeczeństwa. Będą w stanie sobie nawzajem pomóc.
    Narazie tylko tak komentuje, przepraszam jeszcze przegrywam z gorączką, a miałam wstawiać rozdział :"(
    Do następnego :)
    Incaligo

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hej, weź. Przeze mnie w kompleksy? Piszesz równie dobrze jeśli nie lepiej i nigdy nie myśl inaczej :)
      Zrozumieć Charliego? Jestem pod wrażeniem jeśli ci się to uda, bo nawet ja go w pełni nie rozumiem ^^
      Ja natomiast uwielbiam psychiatrię, ale w życiu nie będę jej studiować, bo chemik i biolog ze mnie marny :'( Ale kto zabroni mi buszować w książkach i zgłębiać różnego rodzaju choroby psychiczne xD
      Nawet nie wiesz jak mocna nić łączy Charliego i panią doktor... *śmieje się jak szalony doktor*. Ale o tym potem...
      Całkiem rozumiem gorączkę, ja aktualnie też znajduję się w nie najlepszym stanie (to kochane zapalenie zatok), ale po długiej nieobecności stwierdziłam, że w końcu wypadałoby zajrzeć na tego bloggera.
      Dziękuję za cudowny komentarz i pozdrawiam :*

      Usuń
  10. Wiem, że będę się powtarzać, ale naprawdę podoba mi się Twój blog pod względem estetycznym :D Wszystko tak ślicznie wygląda, że mogłabym tak na niego patrzeć bez przerwy ;)
    Co więcej, nadaje klimat i świetnie się zgrywa z opisami i to już można poczuć od samego początku, przy pierwszym opisie.

    Ogólnie całość kojarzy mi się to z anime, takimi jak: „Kuroshitsuji” albo „death note” :D Co jest oczywiście u mnie na plus :)

    Nie bardzo rozumiem zdanie „Na powrót począł ołówek zaczął kreślić wzory na kartce.” :P

    „Gdzie wywędrowała jego dusz?” – chyba brakuje a – „dusza” ;)

    „dwie czarnie dziury” – chyba „czarne”? czy jednak „czarnie” to zamierzone słowo? :D

    „litanią po Francusku” – „litanię”

    „a jej zdaniem było dowiedzieć się co takiego.” – „zadaniem”

    „Rozdział jest nudny jak falki z olejem, doskonale zdaję sobie z tego sprawę.” – nigdy, przenigdy nie wolno tak pisać o swojej pracy!
    Już to raz tłumaczyłam, ale chętnie się powtórzę i tu: jeżeli autor tekstu zaznacza, że coś jest nudne, to potem czytelnik ma to zakodowane w głowie.

    Wciągnęłam się w to niesamowicie i już się nie mogę doczekać wszystkiego, co będzie dalej. Jesteś drugą osobą, której historia przedstawiona na blogu zainteresowała mnie tak bardzo, że chcę Cię mieć w swojej prywatnej zakładce „warto poczytać”.
    Proszę Cię, nigdy więcej nie pisz, że to co napisałaś jest nudne jak flaki z olejem. Jeżeli Ty tak uważasz to co mają myśleć osoby czytające tekst?
    Powtórzę również przykład, jakiego używam. Każda kobieta ma kompleksy, tak? Moim zdaniem tak. Może o nich mówić wprost, może je przemilczeć, oczywiście zawsze, tak czy inaczej są wyolbrzymione.
    Na przykład ładna, przeciętna dziewczyna - spotykasz ją po raz pierwszy i myślisz sobie „jest spoko”, a potem ona zaczyna narzekać, że ma za duży nos. Najpierw zaprzeczasz, potem jej się przyglądasz i zaczynasz myśleć „no może, rzeczywiście trochę większy”. Ale początkowo wydawał Ci się normalny i pewnie nadal jest, ale jeśli ktoś zwraca uwagę na jakąś niedoskonałość (nawet takiej, której nie ma) to inni też to zaczynają dostrzegać.

    Upominając czytelników, że nudno piszesz utwierdzasz ich w tym, a to wcale nie jest prawda.

    Osobiście strasznie mi się podobało, nie licząc tych malutkich błędów. Mam nadzieję, że nie masz mi za złe wytykania tego, co moim zdaniem, było nie tak?

    Musisz się cenić, jako człowiek i jako pisarz. Piszesz super, wiesz o tym i inni też o tym wiedzą. A jak komuś się nie podoba to dowiedzenia, nie warto mieć fałszywych czytelników ;)

    „Będę powoli wdrażać was w świat w jakim żyje Charlie, bo nie chciałabym skakać od razu na głęboką wodę. Istnieje ryzyko utonięcia.” – i bardzo dobrze! Prawdziwa postawa pisarza :) Nie zaczyna się powieści od głównej akcji :P

    Nie mam za bardzo jak tego ubrać w słowa, bo naprawdę jestem zachwycona i nic sensownego nie przychodzi mi do głowy. Z pewnością będę czytać rozdziały na bieżąco, bo powieść jest jak najbardziej w moich klimatach, a adres bloga, jak już wspomniałam, dodam do „warto poczytać” ;)

    Trzymaj się i powodzenia ze wszystkim!

    Pozdrawiam serdecznie :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Serce mi mocnej zabiło na twój komentarz. Naprawdę cieszy mnie, że aż tak przypadła ci do gustu moja praca, że znajdzie się w "warto przeczytać". Może brzmi to banalnie, ale naprawdę cholernie cieszy mnie twoja opinia :>
      Anime niestety nie oglądałam. Mam nieprzyjemne doświadczenia z nim, ale skoro idzie na plus to już się cieszę :P Błędy już wszystkie popoprawiałam :)
      No dobrze, dobrze. Masz rację. Przysięgam, że już nigdy nie powiem, że mój rozdział jest nudny choćby nie wiem jak paskudny mi się wydawał!
      Rany, oczywiście, że nie mam. Zwłaszcza, że to w znacznej części błędy literkowe, które mi jakoś umknęły. Także jak zauważysz to zawszę będę wdzięczna co napiszesz. Zauważyłam, że krytyka motywuje równie mocno jak pochwały - przynajmniej w moim wypadku. Każde na swój sposób napędza do pisania ^^
      Dziękuję z całego serducha i również pozdrawiam :*

      Usuń
  11. Piszesz, że rozdział jest nudny jak flaki z olejem, a ja Ci napiszę, że się mylisz i to bardzo. Blogosfera zaczyna przyzwyczajać się do takich dziwnych skrótów myślowych i tworzenia opowiadań, których akcja goniłaby akcję. A przecież - powiedzmy to otwarcie - dobra książka to taka, gdzie stopniuje się napięcie. A napięcie stopniować można tylko i wyłącznie dzięki opisom. Te Twoje - no cóż. Porwały mnie i chciałam więcej.
    Ostatnio w ogóle nie mam czasu na takie długie teksty, bo tyle czytam, że nie miałabym kiedy wziąć się za rozdziały z taką ilością słów. U Ciebie jednak miło spędziłam czas i bardzo dobrze mi się tutaj siedziało i czytało (chociaż ta biała czcionka na czarnym tle teraz męczy moje oczy i mam mroczki, no ale dobra, przetrwam to).
    Czasami trzeba wprowadzić nową postać, czasami trzeba coś opisać i ja takie rzeczy lubię.


    Pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tu muszę przyznać rację, że niewiele już jest takich blogów, które naprawdę przypominają książkę, a ja chyba (ogromna fanka Kinga i jego rozbudowanych na dziesięć stron opisów) chcę po prostu spróbować napisać coś co książkę będzie przypominać.
      Czuję się naprawdę zaszczycona za dodanie mnie do listy wyjątków. Sama rozumiem braka czasu, więc naprawdę mi miło, że zdecydowałaś się jednak przeczytać moje opowiadanie pomimo długości rozdziałów. Z drugiej strony moje pytanie brzmi: Czy wobec tego miałabym pisać krótsze? Pojawiałby by się wtedy częściej, więc muszę nad tym pomyśleć. Hmm...
      Czcionka zmieniona na szarą, także mam nadzieję, że to coś pomoże. Jakby co to pisz to znajdę inny szablon ^^
      Dziękuję, dziękuję i jeszcze raz dziękuję. Nie wiem czy wiesz (pewnie wiesz), ale twoja opinia dała mi niezłego kopa energii pomimo armii chusteczek higienicznych pod pachą i uśmiechającej się do mnie pudełka Orofaru :D
      Również pozdrawiam :*

      Usuń
  12. Ten rozdział nie jest nudny, jest świetny jak poprzednie ☺

    OdpowiedzUsuń
  13. Łooo, tego naprawdę się nie spodziewałam. Kto by przypuszczał, że postanowisz zająć się tematem chłopaka, który wymaga opieki psychiatrycznej...? Jestem jak najbardziej na tak. Bardzo podobały mi się twoje opisy ukazujace nam nasze postacie, tak szczegółowo przybliżone, zadbałaś nawet o drobne elementy... Normalnie urzekłaś mnie i zamiast marudzić, że było nudno... Kobieto, mnie było przykro, że ten rozdział sie skończył i nie było więcej.
    Mimo, ze to dopiero poczatek już teraz jestem skłonna stwierdzić, że zarówno Charlie, jak i Salome są dobrze wykreowanymi i ciekawymi postaciami. Odnosze wrażenie, że każde z nich skrywa jakąs własną tajemnicę, którą czytelnik - znaczy ja - z pewnością chce rozwiązać. Dobre opowiadanie to nie szaleństwo akcji, alem właśnie takie, gdzie autor naprawe opowiada nam ta historię a nie sprzedaje byle bubel napisany po łebkach. Widać, że przysiadłaś do tej historii i chcesz ją prowadzić na poważnie, a mi nie zostaje nic innego jak patrzeć na dalsze rozwinięcie.
    Przepraszam, że dziś tak krótko, poprawie się nastepnym razem, poazdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę cię niezmiernie, że ci się spodobało. Masz rację, całkowicie (no prawie). Tak serio to na początku miałam zupełnie inną koncepcję i pierwszy rozdział wyglądał zupełnie inaczej. Oczywiście wszystko to było zanim straciłam pierwotną wersję. Myślałam, że zaczynając od nowa pójdzie mi beznadziejnie, ale jak widać jednak podołałam. Mam nadzieję, że dalsze części będę ci się również podobać i będziesz rozwiązywała tajemnice bohaterów ^^
      Pozdrawiam również :*

      Usuń
  14. Zaskoczyłaś mnie. Naprawdę mnie zaskoczyłaś. Czytałam dużo blogów, o podobnej tematyce, ale w większości były to opowiadania, które nie interesowały na tyle, aby pozostać z nimi do końca. Odczuwałam też to, że autorzy nie do końca wiedzieli, na co się piszą. Ale wracając do rozdziału, który moim zdaniem nie jest ani trochę nudny. Powoli, stopniowo wprowadzasz nas w świat chłopca (jak sama napisałaś w notce pod rozdziałem). Nie byłoby za fajnie, gdybyś od razu na samym początku wszystko zamieściła, a później pociągnęła tylko historię. Nie wiem jak inni, ale zdecydowanie bardziej wolę, gdy stopniowo wchodzę w świat wykreowany przez autora. Psycholożka wydaje się być, hm, sama nie wiem. Dziwna? Jakoś nie zachwyciło mnie jej nastawienie, a raczej czułam, że jest pogubiona. Sama nie wiem dlaczego takie mam odczucie. Za to bardziej polubiłam Chalriego (jak źle napisałam, to bardzo przepraszam). Jest taki tajemniczy, co bardzo mnie intryguję. Nie mogę się doczekać, kiedy będzie o nim coś więcej. Aż mnie ciarki przeszły, gdy chłopak spojrzał na Salome, a w jego oczach dostrzegła "śmierć". Jeszcze te radio... Brrr! Bardzo mi się tutaj spodobało, dlatego możesz się spodziewać, że będę zaglądać częściej :)
    Życzę dużo, dużo weny i pozdrawiam :)
    W międzyczasie zapraszam do mnie
    ♦ http://when-you-look-away.blogspot.com/

    PS. Muszę dodać, że czytając rozdział miałam nieodparte wrażenie, że spokojnie mogę porównać Twój styl pisma do Stephena Kinga. Zazdroszczę talentu i nie mogę wyjść z podziwu! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jesteś mi winna nowy sweterek. Poważnie, muszę odzwyczaić się od picia kawy czytając komentarze. Gdy przeczytałam twojego peesa to nawet nie plunęłam kawą tylko ona dosłownie wypłynęła mi z gęby na nowiuśki bialutki sweterek.
      (moczy się w wybielaczu, jak plama zniknie to ci wybaczę :D)
      Tak więc. Stephen King to mój guru, wzór do naśladowania, jego dzieła według mnie to po prostu klasyk literatury światowej (przez moją obsesję oberwałam niższą ocena z rozprawki. Pff. To karygodne, że jako argumentu nie pozna użyć horroru. Zwłaszcza tak wyśmienitego jak u pana Kinga).
      Ale żeby od razu porównywać :O Nie pisze źle, wiem, ale wciąż daleko mi do pisarza, zwłaszcza tak genialnego.
      Horror (bardziej jednak dark fantasy) to cholernie trudny gatunek. To moje 9 podejście i chcę wreszcie, aby mi się udało. ;)
      Co do Salome... Dobrze ją odebrałaś, miała wyjść na lekko zgubioną i może kapkę zadufaną w sobie.
      Charlie to w końcu główny bohater! Bedzie go, a będzie. Ale będą również inni. Już w następnym rozdziale mój ukochany Patrick (mam nadzieje, że spodoba się nie mniej niż mi). ;)
      I oczywiście z chęcią do ciebie zajrzę, ale nie powiem kiedy, bo ostatnio mam naprawdę mało czasu. Ale na pewno odwiedzę :)

      Usuń
  15. Czytam, jestem, ale niestety czasu mam niewiele. Na pewno przy następnym rozdziale jakoś bardziej się rozpiszę. (;

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że czytasz ^^ A brak czasu jest całkiem zrozumiały, sama mam go tyle, że wystarcza mi by poczytać koło północy i wystawić trz-cztery komentarze w weekend. Ciężkie życie ucznia. Ehhh...

      Usuń
  16. Tak jak poprzedni komentujący myślę, że charlie jest intrygującą postacią. Ciekawe co jemu tak naprawdę jest. Może niepotrzebnie podejrzewają i niego te wszystkie choroby i to przez wydarzenia z przeszłości takie rzeczy się u niego dzieją.
    Ciekawe kim jest ta dziewczyna z zielonymi włosami, po co do niego przychodzi i czego chce.

    czekam na kolejny rozdział i życzę weny na ciąg dalszy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wszystko okaże się, być może już wkrótce. Jak będą święta to zamierzam przyspieszyć z pisaniem (ttaaak, wreszcie wolne). Kto wie? Może nawet uda mi się zrobić trzy rozdziały w przód :) Jak na razie wciąż męczę się z dwójką (dopiero w połowie). :"{
      Dziękuję i pozdrawiam :*

      Usuń
  17. Mega mega ciekawy i intrygujący rozdział
    To początek wspaniałej historii
    Doktor Salome jest bardzo intrygująca
    I musisz być pewniejsza siebie
    Bo rodziła wcale nie jest nudny
    Czekam na next
    Zapraszam do siebie
    http://haven-is-near-hell.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Juju, dziękuję. Nawet nie wiesz jak mi się ciepło na serduszku zrobiło. :) Mam nadzieję zrobić z Salome zarówno najbardziej intrygującą jak i irytującą postać, ale jak wyjdzie to zobaczymy :P
      Jeszcze raz dziękuję za komentarz. Z pewnością do ciebie wpadnę, ale nie wiem jeszcze kiedy, jak tylko znajdę wolną minutkę :D
      Pozdrawiam :*

      Usuń
  18. Cześć.
    Trafiłam tutaj przez przypadek. I dzięki wyglądowi, bo powiedzmy sobie szczerze, zwraca się na to uwagę, zaczęłam czytać.
    Lubię takie klimaty. A jak jeszcze przeczytałam czas akcji prologu, to się rozpłynęłam.
    Napisałaś, że rozdział nudny, a ja powiem, że nie koniecznie. Jestem fanką opisów, takie, które wszystko wizualizują i są porządnie napisane. U ciebie to wszytko odnalazłam.
    Zaglądnęłam w zakładkę bohaterowie i zauważywszy Anne Hathaway, wielki uśmiech się pojawił na mojej twarzy.
    Intryguje mnie postać Charlle'go. I jako przyszła studentka psychologi(na pewno tak będzie) wiem, że jest to czymś spowodowane. I jestem ciekawa czym.
    Czekam na dalszy ciąg, bo uważam, że wreszcie znalazłam blog, który ma ręce i nogi. Oraz mroczną atmosferę.
    Pozdrawiam.

    W wolnej chwili zapraszam:
    we-are-a-broken-people.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jestem fankom fanów opisów xD A tak poważnie: niezmiernie mi miło z twój opinii. Szczerze mówiąc nie spodziewałam się tak pozytywnego przyjęcia, bo to druga wersja rozdziału, a miałam wrażenie, że ta pierwsza była o niebo lepsza.
      Ludzie, jak tu zaraz popadnę na egocentryzm. Tak mnie wychwalacie :D
      Z Charliego będę się starała zrobić jak najbardziej intrygującą postać, ale czy to mi wyjdzie - zobaczymy. Zazwyczaj mam dobre początki, ale potem potrafię wszystko schrzanić. Modle się, aby teraz to się nie stało.
      Studentka psychologi? Hm... Też o tym myśle, ale mam jeszcze trochę czasu. Szczerze to zawsze chciałam zostać psychiatrą, ale jakby to tak... Nie mam talentu ani do biologi ani do chemii, więc... Pozostaje matma lub coś humanistycznego xD
      Wpadnę do ciebie, zawsze staram się zajrzeć na blogi moich czytelników, ale mam ostatnio nieźle zawalone i możliwe, że znajdę czas dopiero w trakcie świąt ^^
      Dziękuje za przemiły komentarz i pozdrawiam :*

      Usuń
  19. Ja tam lubię takie flaki z olejem. Lubię poznać bohatera, a Charlie naprawdę mnie zauroczył. Nie za bardzo jeszcze rozumiem całe to opowiadanie, ale już mi się podoba; szczególnie twoje liczne trafne nawiązania i porównania. Tak między wierszami, wydajesz się bardzo ciekawą osobą. Jest dobrze. Nie wiem nad czym powinnam się rozpisywać. Zawsze chciałam potrafić pisać takie długie komentarze, ale nie potrafię, trudno, o.
    Dodam tylko że o ile podoba mi się ta cała mroczna otoczka twojego opka, to nie podobają mi się jasne literki na granatowym tle. Moje oczy płaczą po dłuższym czytaniu :(
    Weny!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Charlie zauroczył? Ciekawe, miał być nieco odrzucający i przerażający (choć ja go kocham całym serduchem) <3
      Wszystko będzie się wyjaśniać powoli, z biegiem akcji także nie musisz się martwić, a jak coś to zgłaszaj gdyby było coś za bardzo skomplikowanego. Mam talent do budowania takich dziwnych, nie do końca logicznych tekstów :>
      Ugh. Z literkami ciągle problem. Już miałam wcześniej jeszcze bielsze i wydawało mi się, że tak jest lepiej. Nie mogę znaleźć żadnego innego szablonu pasującego, ale szukam. Mam nadzieję, że na dniach zmienię :D
      Dziękuję ogromnie za komentarz i pozdrawiam :*

      Usuń
  20. Hejka :)
    Wybacz, że wcześniej nie przybyłam skomentować, tłumaczyć się nie będę, bo i nie ma z czego xd. W każdym razie zawzięłam się i powiedziałam sobie, że dzisiaj muszę choć jeden rozdział przeczytać :D
    No przyznam szczerze, że ten chłopak rzeczywiście jest taką chodzącą zagadką :D Czyżby jakiś artysta? ^^
    Jego charakter mi się podoba i to bardzo! Widać, że nie jest tylko dzieciakiem, ale kimś innym. Dobrze zrozumiałam, że nie ma rodziców? Na serio rozerwały ich miny? Nie chcę wyjść na brutala, ale akurat taka kolej rzeczy, byłaby niezwykle ciekawa :D Rodzina rozerwana na strzępy! Bosh coś jest ze mną nie tak ;-;
    Jak teraz popatrzymy z boku, to szkoły wydają się niezwykle głupie... dzieci i te ich uprzedzenia.
    W każdym razie, co mi nie pasuje! ASTMA!! Dlaczego on ma astmę? ;-; Aww, a myślałam, że będzie zły do kwadratu, a tu choroba go sprowadza na ziemię xd
    Pfff, ta doktorka wcale nie wydaje mi się fajna x.x Wręcz, już jej nie lubię. Chyba jak większości psychologów czy psychiatrów x.x No zachowuje się dziwnie! Jak dla mnie. Mam nadzieję, że ciągle taka nie będzie, bo jak na razie to niezbyt miło ją sobie wyobrażam xd
    Jak to rodzice dzieciaka żyją? : o Łee
    No może Charlie okaże się jakimś psychopatycznym mordercą, który potnie swoją lekarkę na kawałeczki i wyrzuci w każdym możliwym miejscu na świecie xd Kto wie xd Takie typy różnie mają w głowach :D
    Bardzo mroczny rozdział :D Czekam na następny :* Przepraszam jeszcze raz za moje zwlekanie :x
    Pozdrawiam i życzę weny ^^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Och, Justyś. A już myślałam, że przepadłaś na dobre. Brakowało mi twojego (krwistego) komentarz ^^
      Nie chcę, aby Charlie był super zły. Chce by był jak najbardziej ludzki, a takie coś jak astma to ludzka dolegliwość. Nudzą mnie i irytują mega atrakcyjni, super niezniszczeni i idealni pod każdym względem bohaterowie. Będę się starać wykreować jak najbardziej zbliżone ludzi postacie. Nie wiem z jakim skutkiem, przekonamy się, ale spróbuję.
      Każdy ma bohatera, którego szczerze nie znosi. Ale przyznaję, że Salome może wydawać się nadzwyczaj irytująca. A w późniejszych rozdziałach być może znienawidzisz ją nawet za to co zrobi, ale to później. xD
      Łuł a myślałam, że to ja jestem chora. Ale ty siostro jesteś po prostu szalona. W kaftan bezpieczeństwa ją!!!!!
      Ale w sumie niezła myśl :) Nic nie zdradzam, ale powiem tylko, że to nie będzie takie proste. Wszystko jest more complicated.
      [a tak w ogóle: kiedy rozdział u ciebie? Już nie mogę się doczekać :3]
      Dziękuję za komentarz i również pozdrawiam :*

      Usuń
  21. Na wstępie chciałam bardzo podziękować za komentarz u mnie i przeprosić za to kosmiczne opóźnienie - trochę mi zajęło dotarcie na Twojego bloga, ale wreszcie jestem!
    Po pierwsze - uwielbiam Twój styl. Wspomniałaś pod rozdziałem, że według Ciebie jest "nudny jak flaki z olejem". Kompletnie się z tym nie zgadzam, zresztą jak dla mnie mogłabyś pisać i o niczym, o ile tworzyłabyś zdania w taki sposób jak w tym rozdziale. O ile prolog mnie zainteresował i zachęcił do dalszego czytania, to od pierwszego akapitu tego rozdziału byłam już pewna, że to opowiadanie mnie oczaruje i że właśnie natknęłam się na kolejną perełkę w blogosferze.
    Postać Charliego jest niezwykła. Póki co nie potrafię rozgryźć tego chłopca. Mnie nie wydał się ani trochę niebezpieczny, tylko taki niezwykle zagubiony, stary dekadent w młodym ciele. Sądząc jednak po reakcji doktor, którą nie bez powodu opisałaś, to nie będzie taki niewinny nastolatek, jak mogłoby się wydawać. Ta tajemniczość Charliego sprawia, że chcę przeczytać dalszy ciąg tej historii i dowiedzieć się czegoś więcej. Czekam na kolejny rozdział, oby jak najszybciej!

    Pozdrawiam
    teorainn
    smiertelny-pocalunek

    OdpowiedzUsuń